Wiosenny sampler Sour Pop doskonale wpisuje się w nasze wyobrażenie latynoskiej wiosny. A dokładniej - jego pierwsza, udana część.
Primavera 2012 to króciutka (9 piosenek, niewiele ponad 27 minut) dźwiękowa ulotka niezależnej wytwórni Sour Pop Records. Króciutka, a jednak zbyt długa, bo o ile strona A (numery od 1 do 5) muska nasze uszy lekkim, schematycznym, ale bardzo przyjemnym południowoamerykańskim graniem, to strona B (która drogę z iTunes do kosza przebyła w tempie ekspresowym) w te same - rozpieszczone już i bezbronne - uszy wlewa cztery nieprzyjemne, ciężkawe podróbki. Całość jest zresztą bardzo zgrabnym przykładem różnicy między słyszalną inspiracją przekutą w dobry numer, a nieudolnym i nieudanym kserowaniem manier i motywów. Wszystkie utwory na Sour Pop Records Primavera 2012 wyraźnie odnoszą się do określonych muzycznych tradycji, co więcej - twórczości konkretnych, bardziej popularnych zespołów. Najsłabszy z mocnej piątki otwieracz (Suave As Hell - Tiger In A Cage) to kolejny przedstawiciel gładkiego radiowego popu, przyjemny szaraczek bez cech dystynktywnych z western-akcentem. Zdecydowanie ciekawiej wypada kolejna trójka. Próbka numer dwa to nawiązujące do Beach House (a może bardziej do nawiązującego do Beach House duetu Granit?) Asuntos Internos (barwa wchodzącego wokalu na wysokości dziesiątej sekundy i drgająca zgaszona gitara w okolicach piętnastej - czy są pytania?), pod numerem trzy Fleet Foxes spotykają Devendrę Banharta, a podkład czwórki to b-side z Tiersenowskiej ścieżki do Amelii. Najlepiej w całej drużynie prezentuje się jednak center w postaci Lo Que Nadie Ve - przypudrowany i rozmarzony utwór grupy Hey Chica! z Guadalajary. Niby nic, ale jak tu nie lubić piosenki, która komputerowe głośniki zamienia w otwarte na wiosnę okna.