środa, 14 marca 2012

Pegasvs - rozmowa



[Wywiad ukazał się w dzienniku El País, tekst: Miqui Otero]

Pegasvs nie jest waszym pierwszym wspólnym projektem, styl waszej nowej muzyki jest jednak zupełnie inny. Fascynuje mnie stawianie na konkretny koncept - to tak jakby hodować stworzenie, obserwować je z boku, karmić i opiekować się nim, jednocześnie odrzucając idee dźwiękowe, które do niego nie pasują…

Sergio: Zamiast iść do studia i grać na gitarach chcieliśmy zrobić coś nowego zaczynając od zera i używając rupieci, które mieliśmy w domu. Zmienił się więc nie tylko styl naszej muzyki, ale także sam proces jej powstawania, w Pegasvsie nie ma miejsca na brzdąkanie na mandolinie.

Wasz album jest efektem podróży po Asturii, sam w sobie także stanowi wyprawę. Kiedy zdaliście sobie sprawę, że chcecie nagrać coś takiego? Czego słuchaliście w samochodzie?

Już jadąc na wakacje mieliśmy pewną ideę. Wzięliśmy sprzęt i dużo graliśmy dążąc do wyprofilowania dźwięku. W aucie słuchaliśmy "Pet Sounds", ale też Derribos Arias i kilku innych rzeczy. Do Barcelony wróciliśmy z La Melodía del Afilador i paroma pomysłami.

Czy właśnie wtedy przyszła wam do głowy nazwa zespołu? W Barcelonie istnieje już zespół o takiej nazwie, nie zapisywanej jednak przez "v".

Nie wiedzieliśmy o tym, ale tak, nazwa powstała podczas podróży. Noce były ciemne, mogliśmy więc oglądać konstelacje gwiazd, a Pegasus wyjątkowo nam się podobał. Wyraża siłę i wolność, a ponadto odnosi się do starożytności - epoki, która bardzo nas inspiruje. 

Astrologia inspiruje was również w bardziej przyziemnym, komicznym aspekcie. Gdy ostatnio się widzieliśmy mówiliście, że to będzie wielki tydzień - po pierwsze ukaże się płyta, a po drugie Esperanza Gracia (popularna wróżka - przyp. tłum.) umieściła wasze znaki zodiaku na pierwszym i drugim miejscu w rankingu znaków tygodnia. Muszę przyznać, że niczym fetyszystę fascynują mnie palce Esperanzy Gracii!

(śmiech) Tak, historia z Esperanzą jest prawdziwa. W niedzielę jedliśmy razem podwieczorek, a w jakimś tandetnym programie telewizyjnym Gracia umieściła nasze znaki na samem szczycie listy.


Widziałem cię grającego okultystyczny punk z Thelemáticos, bluegrass z Sad Believers i naśmiewającego się z techno z grupą Crepus. Jak udaje ci się łączyć chłodniejsze style z tymi bardziej naturalnymi, żywiołowymi?

Cóż, każdy styl ma swoje reguły. Może tego nie słychać, ale Thelemáticos też czerpie z bluegrass, szczególnie jeśli o chodzi o sposób grania, styl Pegasvsa to natomiast muzyka elektroniczna - razem tworzymy utwory i od razu je nagrywamy. Luciana i ja od dawna gramy w bardzo różnych zespołach. 

Oj tak, jesteś przecież jednym z bohaterów kultowej książki o scenie punk w Twoim miasteczku…

Tak, książka nazywa się "Navia Caótica" (Chaotyczna Navia; Navia - miasto w Asturii - przyp. tłum.) i opowiada historię rocka na zachodzie Asturii. Prawda jest taka, że byliśmy tam dość wyizolowani. To właśnie dlatego wszystko, co związane z hardcorem przeżyliśmy na swój osobisty sposób. Pozostaliśmy na etapie "zrób to sam" nie docierając do modnych koszulek. Śpiewaliśmy na rynku, co prowadziło do awantur, ale wzbudzało też pozytywne emocje i sprawiało, że niektórzy chcieli do nas dołączyć. To zabawne, bo nawet dziś w mieście można jeszcze usłyszeć te piosenki. Było miło, ale w końcu zdecydowałem się wyjechać z Asturii.

Na scenie muzycznej działa już kilka dążących do krautowego brzmienia zespołów, których muzyka nie jest jednak podobna. Nie chodzi tu o przyklejanie etykiety, ale jeśli posłuchać zespołów Lüger czy Klaus & Kinski słychać nie tylko różną wrażliwość, ale również zbieżne echa tego właśnie stylu.

Zawsze słuchaliśmy po trochu wszystkiego, ale to niekoniecznie przekłada się na to co robimy. Tak, przerobiliśmy gruntownie twórczość La Düsseldorf i Neu, ale w momencie nagrywania płyty słuchaliśmy między innymi Broadcast i płyt nie mających żadnego związku z krautrockiem. Ponadto nie mamy zamiaru wskrzeszać tego gatunku, nie sądzę też, by było to zamiarem Lüger czy Klaus & Kinski. Czerpaliśmy z krautrocka pomysły, ale nie ograniczaliśmy się do niego. Jeśli chodzi o dzisiejszą sytuacją jest podobnie - żyjemy po prostu w bardzo konkretnym momencie. Musimy zerwać z egoistyczną mentalnością, która nam wpajano i sami nabrać świadomości, kim tak naprawdę jesteśmy.

Jednak wasze teksty opierają się najczęściej na hipnotycznym zestawieniu kilku słów.

Nie chcieliśmy pisać długich, jednoznacznych tekstów. Każdy z utworów ma swoją konkretną inspirację, ale wolimy zostawić słuchaczom wolność interpretacji.

Muzyka Pegasvs brzmi jak przyszłość wyciągnięta z przeszłości, jak retroprzyszłość. Jaką rolę w dźwiękach, które tworzycie odgrywają instrumenty, które je tworzą?

Są bardzo ważne dla naszego brzmienia i tego, co gramy. Ich używanie nie jest formą scenicznego fetyszyzmu, magnetofon i stół mikserski służą nam po prostu jako dodatkowy instrument.

A teraz coś kompletnie (no, może prawie) nieoczekiwanego. Stańmy razem na progu świata waszych inspiracji, a jednocześnie wejdźmy do domu, w którym komponujecie. Odpowiadajcie, proszę, po kolei: książka, płyta, przedmiot, program telewizyjny, film.

Książka: Sergio - Carl Schmitt - "Pojęcie polityki", Luciana - Ian McEwan - "The Comfort of Strangers" (pol. tytuł: "Ukojenie").
Płyta: Sergio - Wendy Carlos, Benjamin Folkman - "Switched-On Bach", Luciana - Pixies - "Doolittle".
Przedmiot: Sergio - robot kuchenny Thermomix, Luciana - krzesło typu Paryż.
Program telewizyjny: Sergio - Saber y ganar, Luciana - La noche temática.
Film: Sergio - "La Patagonia rebelde", Luciana - "Ojciec chrzestny".



PEGASVS - barceloński duet synth-techno-dream-progressive-popowy. Wybrana dyskografia: Pegasvs (2012, Canada Editorial). Płyta do przesłuchania na stronach Rockdelux i do kupienia w iTunes za 2,99 euro! Winyl - 10 euro (+ 3,50 za przesyłkę do Polski).