poniedziałek, 23 kwietnia 2012

yiLet - Mensagem (ENA - video)


Niezawodny tłumacz Googla twierdzi, że “Mensagem” tworzy "11 obcisłe piosenek o wakacyjnego i miłość na plaży, wśród innych rzeczy”. Cóż, jeśli się dobrze zastanowić - czegóż więcej powinniśmy oczekiwać od popu idealnego?

O yiLet dowiedzieliśmy się za sprawą teledysku do utworu ENA, który sieciowe światło dzienne ujrzał bardzo niedawno. Jest to o tyle niezwykłe, iż album, z którego pochodzi numer miał premierę trzy lata temu i jest płytą, o której wszyscy zdążyli już chyba zapomnieć. Kwestia programowego olewania muzyki z dźwiękowego trzeciego świata (a więc płyt spoza Stanów, Anglii + co bardziej modnych państw Europy) wypada tu jednak na margines, w centrum uwagi pozostawiając samą przegapioną perłę.

“Mensagem” jest bowiem albumem znakomitym, praktycznie pozbawionym wad, skondensowanym, rześkim, kapitalnie zaśpiewanym i zagranym, nie posiadającym zbędnej piosenki. Hiszpańszczyzna miesza się tu z portugalszczyzną na zasadach mocno dowolnych, podobnie zresztą jak zachwycające hiciory plotące się płynnie z balladami, które trzebią duszę i rzucają ją chwilowo w rejony emocjonalnego manka i pustki patagońskiego wygwizdowa. O ile jednak początek Me Vuelvo przywodzi na myśl Buckleyowskie Mojo Pin, a zamykające całość Mañana espero no porusza rytmem podobnym do ślicznego Your Spain The White Birch (ktoś pamięta?), to ogólnie rzecz słysząc “Mensagem” nie jest płytą depresyjną. Otwieracz (Me gusta) zadaje szyku linią basu, Dias lejos pędzi aleją gwiazd, a najbardziej czepliwe, niespełna dwuminutowe, Paisagem wyrasta na jeden z najlepszych ibero-przebojów ostatniej dekady.

Na płycie żeńskiego tercetu z Buenos Aires oprócz samych kawałków cieszy też najprawdziwsza indie-produkcja (brawa dla producenta o popularnym wśród miłośników supermarketowych trunków nazwisku Carlorosi) - prawdziwie wolna od gładzenia echa wokalu i skrywania automatycznego brzmienia perkusyjnych parad. Właśnie tu słyszymy więc prawdziwie niezależną muzykę - zawodowo skomponowaną i amatorsko szczerą. To miła odmiana w czasach, gdy większość docierających do nas dźwięków charakteryzuje się szczerością na potrzeby zawodowe i całkowitą amatorszczyzną kompozycji.

 9 





yiLET - trio z Buenos Aires, autorki albumu “Mensagem” z 2009 roku (wydanego przez wytwórnię Peatón Discos); myspace tutaj, płyta do kupienia tutajROMINA DAVIS - graficzka i reżyserka z Buenos Aires, autorka świetnego teledysku do utworu ENA (powyżej); blog tutaj.

niedziela, 15 kwietnia 2012

Chilijskie duety - Dënver i Souvlaki



Ciepłe Chile razy dwa na daleki wynos

Jednym z wielkich plusów muzyki z Ameryki Południowej było od zawsze rozgrzewanie słuchaczy. Rozgrzewanie - dodajmy - bardzo uniwersalne, bo rozciągające się od tandety przecenionych składanek z kosza w MediaMarkcie ("Sunny Beats", right?) aż po ciepło faktyczne, przenoszone tunelami muzycznej metafizyki (czy jest tu ktoś z "Czytam polską prasę muzyczną dla beki"?). W atmosferze niedorozwiniętej wiosny proponujemy Wam dziś podróż przez dwa różne oblicza ciepła właściwego.

Po pierwsze - już za sześć dni (21.04.2012) kolejna edycja Record Store Day: teoretycznie - święta sklepów płytowych, praktycznie - święta drobnych cwaniaczków i płytowych rarytasów, które w mgnieniu oka znikają z analogowych półek, by po chwili trafić na cyfrowe regały ebay'a. Zamiast wysłuchiwać gderania lepiej jednak posłuchać specjalnej dzielonej płyty, jaką z okazji Dnia sklepu z płytami przygotowali artyści Evripidis and his Tragedies, Sundae, Dënver i Zona Negativa. Evripidis to urodzony w Atenach klasycznie wykształcony pianista, który na stałe mieszka w Barcelonie, Sundae - zespół z Sevilli zainspirowany twórczością My Bloody Valentine, The Cure i Radio Dept., Zona Negativa - autorzy ważnej pozycji hiszpańskiego indiepopu - "Extrañas ilusiones".

My polecamy przede wszystkim nasz ulubiony chilijski duet, który proponuje utwór słabszy niż te zawarte na  "Música, gramática, gimnasia", ale wciąż dobry i z pewnością warty uwagi.

>> POSŁUCHAJ <<

Po drugie - jeśli mówimy już o chilijskich duetach - nie możemy nie wspomnieć o nowym teledysku grupy Souvlaki, która nazwę dzieli z klasyczną płytą Slowdive, a klimat twórczy z wakacyjnymi pastelami M83 (etapu "Saturdays = Youth") i starymi filmami fotograficznymi z filmu Clay'a Jetera (tam Kim & Jessie, tu Jess + Moss). Muzycznie znajdujemy się tu w stadium letniego zaspania, filmowo - w świecie hiszpańskiej wideoartystki Juliety Triangular, która swoją twórczość określa mianem "chromatycznych eksperymentów na muzycznych pentagramach" i która - co ciekawe - robiła także klip dla wspomnianych wyżej Dënver. Polecamy i pozdrawiamy cie-pło!







DWA CHILIJSKIE DUETY - Dënver - autorzy znakomitej płyty "Música, gramática, gimnasia" (pierwsza dziesiątka listy roku 2010 LTB), myspace tutaj; Souvlaki - autorzy EP-ki "This Sounds a Bit Like Goodbye" z 2007 roku. Polecana powyżej Nadadora to ich najnowszy teledysk, myspace tutaj.

sobota, 7 kwietnia 2012

Pegasvs - NASZA rozmowa



KOLEJNE ETAPY PRZYJEMNOŚCI


Z ogromną przyjemnością przedstawiamy Wam nasz wywiad z twórcami najlepszej płyty pierwszej połowy 2012 roku.


Luciana, czy jako Argentynka śledzisz tamtejszą scenę muzyczną? Czy widzisz ją jako osobne zjawisko czy część sceny południowoamerykańskiej?

Kiedy mieszkałam w Argentynie słuchałam sporo tamtejszej muzyki, ale muszę przyznać, że dziś nie mam z nią zbyt dużego kontaktu. To, co zawsze podobało mi się w muzyce południowoamerykańskiej to bogactwo lokalnych scen, które są w stanie same tworzyć i podtrzymywać kulturę muzyczną danego kraju i których siła przyciągania jest taka sama lub większa niż wpływ i popularność zagranicznych zespołów. Ponadto muzycy południowoamerykańscy zawsze pozostawali wierni swojej ojczystej mowie. Wydaje nam się po prostu, że lepiej jest tworzyć we własnym języku.

Jak postrzegacie w takim razie scenę barcelońską, na którą oczy świata zwrócił chociażby El Guincho (z którym przecież graliście) czy ostatnio - John Talabot. Czy Waszym zdaniem można traktować ją jako nowe ważne miejsce na muzycznej mapie świata?

W Barcelonie zawsze dzieje się dużo interesujących rzeczy. Różnica polega chyba wyłącznie na tym, że teraz zainteresowały się tym muzyczne media.

Czy jako muzycy z punkową przeszłością myślicie, że ostatnie wydarzenia w Hiszpanii i Europie mają wpływ na wzmożenie artystycznej działalności? Czy wierzycie, że twórczość może być odpowiedzią na kryzys i czy tworząc teraz tak odizolowane od rzeczywistości dźwięki wierzycie w socjalny wymiar muzyki?

Nie sądzimy, że Pegasvs jest muzyczną odpowiedzią na kryzys, ale jednocześnie myślimy, że muzyka - i każdy inny rodzaj artystycznej manifestacji - jest perfekcyjnym narzędziem kontestacji i wzbudzania refleksji, czy to na temat kryzysu czy jakiegokolwiek innego problemu.



W ciągu swojej kariery byliście zaangażowani w wiele bardzo różnych projektów. Czy granie w Thelemáticos, wspólna działalność w niemalże kabaretowym Anticonceptivas lub współtworzenie przez Lucianę pyskatego dźwięku Sibyl Vane można uznać za okres szaleństw na drodze do muzycznej dojrzałości? Czy Pegasvs to projekt, którym chcecie się ustatkować czy jedynie kolejny przystanek na drodze muzycznego rozwoju?  

Sergio i ja gramy od dawna i tak jak słusznie zauważyliście występowaliśmy w wielu zespołach. Mimo ogromnych różnic w stylistyce łączyło je to, że zawsze odpowiadały potrzebie robienia tego, na co akurat mieliśmy ochotę, służyły też do odkrywania nowych kierunków. Pegasvs brzmi więc dokładnie jak to, co chcemy dzisiaj robić, ale być może za jakiś czas zatęsknimy za gitarami. Szczerze mówiąc nie jestem w stanie tego przewidzieć. Wydaje nam się, że bardziej niż o dojrzałość chodzi tu o przeżywanie kolejnych etapów, najważniejsze jest natomiast to, by zawsze robić to, co sprawia nam przyjemność.

Jeśli mówimy już o Sibyl Vane - tytuł pożyczyłyście od Nabokova czy Wilde'a?

Nazwa pochodzi z "Portretu Doriana Gray'a" Oscara Wilde'a.

Graliście ostatnio na żywo do filmu "Gabinet doktora Caligari"; która dziedzina sztuki wydaje się wam najbardziej inspirująca przy tworzeniu muzyki? Która wpływała na Was podczas nagrywania materiału na debiutancką płytę?

To zależy, inspirują nas różne rzeczy, przede wszystkim muzyka, której słuchamy. Oprócz ogólnie pojętej sztuki (ja uwielbiam renesans, Sergio futuryzm i konstruktywizm) na ostateczny kształt albumu wielki wpływ miała jednak natura. "Pegasvs" to płyta, która narodziła się podczas podróży do Asturii, gdzie zewsząd otaczały nas zielone góry. Dodatkową inspiracją była wycieczka do Argentyny. Tam urzekły nas pejzaże, rozległe przestrzenie, stepy i lodowce…

Wracając jeszcze na moment do Sibyl Vane - na rozszerzonej wersji Mermelada de tomate możemy znaleźć "element, który nie pasuje", śliczną balladę Acústica. Jaka jest historia tego kawałka?

To piosenka, którą napisała Padi [Padi Fuster, gitarzystki Sibyl Vane]. Kiedy nagrywałyśmy płytę ona miała ochotę zrobienia utworu kompletnie akustycznego, a my uznałyśmy to za bardzo dobry pomysł.


Jak przebiega proces tworzenia utworów Pegasvsa? Dyskutujcie wspólnie nad każdym aspektem czy dokonujecie wcześniej podziału ról?

Zazwyczaj zaczynamy od improwizacji i na jej podstawie definiujemy późniejszą strukturę piosenki. Na samym końcu powstaje tekst, który bazuje na podpowiedziach, jakie daje nam muzyka. Analizujemy też rozwój naszych numerów, dyskutujemy i kłócimy się, ale przypuszczam, że to nieodłączna część procesu twórczego, w który zaangażowana jest więcej niż jedna osoba.

Wasza debiutancka płyta to album z podróży. Czy planujecie już kolejną wyprawę? A może obserwujecie już nową konstelację?

Aktualnie nie planujemy żadnych wakacji, choć bardzo chcielibyśmy znów mieć wolne, tak jak wtedy - w Asturii, podczas tworzenia debiutu. A wymarzony cel? Myślę, że najlepsze byłoby miejsce oddalone od miasta, z którego moglibyśmy dostrzec wszystkie konstelacje.






Luciana ¿dedicas una atención especial al desarrollo de la escena musical en tu país? ¿Qué opinas sobre la escena argentina? ¿La ves como un fenómeno aparte o una parte integral de la escena latinoamericana?¿Te gustan los tal llamados iberopop e iberoindie?

Cuando vivía en Argentina escuchaba muchísima música de ahí, pero la verdad es que ahora mismo no estoy muy conectada. Sin embargo, lo que siempre me gustó del panorama musical argentino y latinoamericano en general, es la capacidad que tienen para que la cultura musical se pueda sustentar con grupos locales que tienen la misma o incluso mayor capacidad de convocatoria que los internacionales. Además, en la música latinoamericana siempre se ha cantado en castellano, y nos parece muy bien trabajar en tu propia lengua. 

¿Qué opináis sobre la escena barcelonesa que se hizo popular y mundialmente conocida gracias a El Guincho y John Talabot? ¿Se podría constatar que Barcelona emerge en un mapa musical del mundo como un  nuevo sitio importante?

En Barcelona siempre se hicieron muchas cosas interesantes, la diferencia que quizás hay es que ahora los medios se fijan más en ella.

Los dos sois músicos de raíces punk ¿Creéis que los últimos acontecimientos en España y en Europa influyen en la creación artística? ¿Estáis de acuerdo que  el arte puede ser una respuesta a la crisis? ¿Creéis en un aspecto social de la música haciendo canciones tan alejadas de la realidad?

En nuestro caso, no creemos que Pegasvs surja como respuesta a la crisis, aunque sí pensamos que tanto la música, como cualquier otro tipo de manifestación artística, es una herramienta perfecta para contestar y hacer reflexionar sobre la crisis o cualquier otro tipo de problema.

Habéis sido parte de varios grupos Thelemáticos, casi cabaretesco Anticonceptivas o revoltoso Sibyl Vane. ¿Tratáis la participación en esos proyectos como un etapa de las extravagancias musicales en el camino hacia la madurez? ¿Es Pegasvs  un  etapa siguiente en vuestro desarrollo artístico o planeáis dedicar más atención a este proyecto?

Sergio y yo hace mucho que tocamos, y como bien dices, hemos pasado por diferentes grupos a lo largo de los años. Por diferentes que sean, tienen en común que siempre respondieron a una necesidad de hacer lo que nos apetecía en ese momento, además de probar cosas nuevas. Ahora lo que queremos hacer es Pegasvs, y quizás dentro de un tiempo nos apetezca volver a las guitarras, no lo sabemos. Más que madurez, creemos que son ciclos, y que lo más importante es hacer lo que te apetezca siempre.

Y hablando de Sibyl Vane: ¿el nombre de la banda lo habéis prestado de Nabokov o de Wilde?

El nombre lo cogimos de El retrato de Dorian Gray, de Oscar Wilde.  

Últimamente habéis acompañado la proyección del filme 'El gabinete del Doctor Caligari' con música en directo. ¿Cuál de las formas del arte os parece la más inspiradora a la hora de crear música? ¿Cuál de ellas desempeñó el papel importante durante la grabación del debut?

Depende, nos inspiran muchas cosas, empezando por la música que escuchamos. Pero además del arte -a mi me gusta mucho el renacimiento y a Sergio el futurismo y el constructivismo-, en el disco nos influenció mucho la naturaleza -de hecho Pegasvs lo empezamos en Asturias, rodeados de montañas verdes- y además hicimos un viaje a Argentina y quedamos fascinados con los paisajes: la llanura, la estepa, los glaciares...

Luciana, me gustaría volver para un momento a Sibyl Vane. En Mermelada de tomate hay 'un elemento que no cuadra'. Me refiero a una preciosa balada Acústica. ¿Cuál es la historia detrás de esa canción?

Esta canción es de Padi. Cuando estábamos grabando el disco a ella le apetecía grabarla así, en formato acústico, y nos pareció muy bien que la incorporase al disco. 

Decid un poco sobre el proceso de creación de las canciones de Pegasvs. ¿Analizáis juntos y discutís sobre cada detalle o dividís el trabajo entre los dos?

Normalmente comenzamos improvisando, a partir de ahí definimos cómo será la estructura de la canción y por último hacemos la letra en función de lo que nos sugiere la música. Si que analizamos bastante como desarrollar las canciones y sí, también nos discutimos, pero supongo que es parte del proceso de trabajar con otra persona.

Vuestro debut fue un efecto de una excursión por Asturias ¿Estáis planeando un siguiente viaje? ¿O a lo mejor ya estáis llevando a cabo observación de alguna otra constelación?

Por ahora no tenemos ningún viaje planeado, pero nos encantaría volver a tener un mes libre como lo tuvimos en Asturias para hacer música tranquilamente. Y si es en un sitio alejado de la ciudad donde se ven todas las constelaciones, mucho mejor.



PEGASVS - barceloński duet synth-techno-dream-progressive-popowy. Wybrana dyskografia: Pegasvs (2012, Canada Editorial). Płyta do przesłuchania na stronach Rockdelux i do kupienia w iTunes za 2,99 euro! Winyl - 10 euro (+ 3,50 za przesyłkę do Polski).